Najnowsze wpisy


mar 04 2008 Piekło na Ziemi
Komentarze: 0

Jest grudzień 1941 roku. Wojska niemieckie okrążają Leningrad juz od ponad miesiąca. W mieście toczą się nieustanne walki. Postanowiłem tam pojechać, by dowiedzieć się jak tamtejsza ludność sobie radzi.

Wiedziałem, że stacjonujące wokół miasta wojska miasta wojska hitlerowskie nie wpuszczą mnie od tak. Na szczęście niedaleko Leningradu miełem znajomego, który dość dobrze podrabiał dokumenty. Żona uszyła mi mundur niemieckiego oficera, a kumpel zrobił "lewe papiery". Żona wróciła do Londynu.

Wyruszyłem sam, wczesnym rankiem. Przez całą podróż było spokojnie. Dopiero przy Leningradzie sutuacja się zaostrzyła. Co chwila słychać było strzały z karabinów i luf czołgów. W oddali widziałem prawie doszczętnie zniszczone miasto. Zatrzymałem się do kontroli, podałem dokumenty i modliłem się żeby się udało. Na szczęscie żołnierz niemiecki się nie zorientował i mnie wpuścił.

Wjechałem do miasta. Widok był okropny. Wszędzie było ponuro nad miastem unosiła się chmura czarnego dymu. Kilka bloków płonęło jakiegoś nieszczęśnika wnosili do sanitarki. Wygląd tego człowieka był makabryczny. Miał urwaną rękę, po całym ciele płynęła krew. Nie wiem czy udało się go utarować. Pojechałem dalej. Musiałem się przebrać; dopiero wtedy mogłem wyjść do ludzi. Długo szukałem dogodnego miejsca, ale udało mi się przebrać.

W oddali wciąż słyszałem strzały. Zostawiłem samochód i poszedłem ulicą poszukując ludzi. Znalazłem schowanych w budynku szkolnym kilku Rosjan. Przyjęli mnie do siebie. Tam postanowiłem zostać Zapytałem pewnej kobiety jak sobie radzą z jedzieniem

- Panie, nie jemy od dwóch dni - odpowiedziała po rosyjsku                         

- Jedzenie dostajemy co dwa, trzy dni. Wtedy, kiedy Sjergiej coś przyniesie - dodała

Niewiele myśląc wyciągnąłem z plecaka dwa chleby i herbatę. Podzieliłem się z nimi. W życiu nie widziałem aż tak głodnych ludzi. Dla nich chleb był na wagę złota.

- Zwykle jadamy jakieś papki i surowe ziemniaki, ale jak sie jest bardzo głodnym to wszystko smakuje - powiedział mały Rosjanin i podziękował

Chłopiec ugryzł kawałek chleba i dodał:

- Chleb jest u nas rarytasem

  Po kolacji położyliśmy się spać. Było zimno, nawet gruby koc nie dawał dostatecznego ciepła, ale chronił przed zamarznięciem.

Nazajutrz, gdzieś około piątej rano obudził nas huk i strzały. Okazało się, że to armia hitlerowska walczy z Armią Czerwoną o kolejną dzielnicę. Wręczono mi broń i kazano iść na górę i strzelać do niemców. Nie chciałem nikogo zabijać, ale tu chodziło o życie tych ludzi. Udało mi się trafić pięciu. Zdołu usłyszałem

- Dawajcie amunicje!

- Nie ma ! 

Nagle do pomieszczenia na dole wpadł granat. Mimo potężnego huku wybuch nie naruszył kondygnacji i nie spadłem razem z gruzem. Wszyscy zginęli. Widziałem ich martwe ciała pororzucane po sali lekcyjnej. Wtem wszedli partyzanci niemieccy. Związali mnie i wzięli w niewolę.

Kiedy wyszedłem na zewnątrz zobaczyłem mnóstwo ciał żołnierzy. Kilka czołgów stało w ogniu. Zrozumiałem, że takie wydarzenia są w tym mieście codziennością. Niemcy wrzucili mnie do więźniarki. Jechało ze mną około pięćdziesięciu osób. Żaden nie chciał rozmawiać. Jechaliśmy bardzo długo. Parę osób zmarło z wycieńczenia. Nie miałęm pojęcia co się dzieje i gdzie jedziemy. Nagle wielki wybuch i strzały. Ludzie w więźniarce byli zdezorientowani. Po kilku minutach otworzyły się drzwi. Zobaczyłem brytyjskiego żołnierza

- Jesteście uratowani, wszystko bedzie dobrze nasi ludzie zajmą się wami - odparł po angielsku

W namiocie dostałem jeść, opatrzyłem się, napiłem herbaty i dowiedziałem się, że jestem na ziemiach Polski. Po jakiejś godzinie przeniesiono mnie samolotem do Londynu.

Dawid Gołębski